poniedziałek, 4 marca 2013

Stracone marzenia



      Kolejny przekręt, kolejna afera. Setki milionów złotych zniknęło. Tysiące ludzi oszukanych, pieniądze przyjęte i nieoddanie. Dramat wielu osób. 
      Amber Gold, piramida finansowa kolejna w naszym kraju, naszej Zielonej Wyspie. Młody, rzutki biznesmen z Gdańska zakłada firmę, która zajmuje się wszystkim. Skupuje złoto, oferuje lokaty na bardzo wysoki procent. I co ważne w początkowym okresie wypłaca dywidendy wiec jego wiarygodność rośnie w błyskawicznym tempie. Rozwija się bardzo szybko. Uruchamia nawet linie lotnicze, które oferują mega niskie ceny. Wychodzi na to, ze taniej jest polecieć do innego miasta niż jechać koleją czy samochodem. Cudowny sen, który się spełnia. Młody biznesmen ma samoloty, które na reklamach ciągną politycy jednej opcji. 

W Gdańsku Rębiechowie na imprezie OLT 12.12.2011 obecni byli prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, marszałek Mieczysław Struk oraz senator Roman Zaborowski. Wszyscy związani są z PO. Oni własnoręcznie zadbali o interesy oszusta Marcina P. Przeciągali na lotnisku samolot należący do firmy P. Akcji przyglądał się mentor Platformy Obywatelskiej, były prezydent Lech Wałęsa.
 
      Zaplecze wydaje się być bardzo mocne, nic nie może się wydarzyć. No, bo jak się może coś przydarzyć firmie, w której pracuje syn premiera. Najlepsza polisa ubezpieczeniowa. Tak dobra, ze można przez pierwsze miesiące działalności nawet nie mieć księgowości. Tak dobra, ze nie trzeba składać do Urzędu Skarbowego sprawozdań, nie trzeba płacić podatków, bo… US i tak się nie upominał. I po co? 

Z ustaleń RMF FM wynika, że kontrola resortu finansów w I Urzędzie Skarbowym w Gdańsku wykazała poważne uchybienia w związku ze sprawą Amber Gold. Spółka nie została umieszczona w systemie komputerowym, którego używają urzędy skarbowe w całym kraju. W praktyce, Marcin P. prowadził swoją działalność jak w raju podatkowym i nie musiał składać żadnych deklaracji.

Choć zgodnie z obowiązującym prawem po przeniesieniu przez Marcina P. dokumentów Amber Gold do I Urzędu Skarbowego w Gdańsku w listopadzie 2009 roku, powinien on zostać zarejestrowany w systemie najpóźniej do marca 2010, przez 16 miesięcy jego działalność nie figurowała w systemie komputerowym urzędu skarbowego.

W wyniku kontroli ustalono też, że firma Amber Gold Invest także nie była wprowadzona do systemu i działała w warunkach przypominających raj podatkowy przez 23 miesiące.

Teraz trwa wyjaśnianie, czy niewprowadzenie firm Marcina P. do systemu było błędem, czy celowym działaniem pracownika urzędu.

       Przecież urzędnicy odbija to sobie na piekarzu, co rozdawał za darmo chleb. Odbiją to sobie na kobiecie z kiosku, co zrobiła kopie ksero A4 bez paragonu fiskalnego. Strzeżcie się wszyscy przedsiębiorcy (szczególnie ci mali, jednoosobowi) jak się spóźnicie z zapłatą podatku. Za miesiąc upomnienie, później blokada konta, a jak nie pomoże to komornik. Żyjemy w końcu w państwie prawa. 
      Jednak nasz Amber Gold ma się dobrze. Nikt się nawet nie pyta skąd młody chłopak miał pieniądze na drogie limuzyny, najdroższe lokale no i najważniejsze: na założenie linii lotniczych. Nikt się nie pyta, NIKT. OLT po prostu pojawia się, lata ze wszystkich lotnisk a w mediach jest ich pełno. Kto na to wyłożył, kto prał (?) pieniądze, kto załatwił ślepotę urzędników skarbowych i służb bezpieczeństwa? Jedynie KNF cos tam napomykał ale było to takie cichutkie, ze premier myślał, ze to może jakaś mucha lata koło Stadionu Narodowego.

      I nagle coś się dzieje. Misterny układ wali się w przeciągu miesiąca. Mimo obietnic, konferencji prasowych samoloty nagle przestają latać a ludzie nie dostają swoich pieniędzy. Straty liczone są w setkach milionów złotych. Jak jest już tak głośno, ze pękają bębenki w uszach nagle nasze dzielne służby CBA, CBS, ABW, prokuratura, skarbówka dobierają się do pana Plichty. W takim starciu młody człowiek nie ma żadnych szans. Czyżby już zrobił swoje, przestał być potrzebny, pieniądze zostały uprane? Premier nagle z właściwym sobie uśmiechem odcina się od syna („to jest dorosły facet”), Plichta ląduje w areszcie, jego żona tez nie ma lekko. Pracowników OLT dotyka ostracyzm korporacyjny, są praktycznie bez szans na prace w LOT lub podobnych firmach. Majątek Amber jest licytowany. Komornicy, syndycy i inni likwidatorzy oraz wszelkie sępy już się szykują na wielkie przejęcie. Tylko zwykli ludzie cierpią i media powoli przygotowują ich, że pieniędzy raczej nie odzyskają. Sprawa powoli przycicha pojawiają się znacznie ważniejsze tematy: co z matką Madzi i czy Grodzka powinna być wicemarszałkiem sejmu? Generalnie piękna akcja, służby się spisały, premier był czujny a urzędy swoje odbiorą. W zasadzie modelowa akcja. Tylko dlaczego oprócz Plichty nikt nie został ukarany? Dlaczego naczelnik Urzędu Skarbowego nie poniósł zadanej odpowiedzialności? To samo zwierzchnicy służb wszelakich. Nikt nie poniósł żadnej odpowiedzialności. Żadnej!


      Nie mija parę miesięcy. Nasza duma narodowa LOT kupuje dwa Dreamlinery. Amerykańskie. Piękne. Marzenie. Jako pierwsi w Europie. Radość nie trwa długo. Ciągłe awarie uziemiają nasze maszyny. Złośliwi mówią, ze po to, aby więcej ludzi mogło je zwiedzić na lotnisku. Lecz nie o to chodzi. Zakupowi towarzyszyła prasa, telewizja, ważne osobistości. Słowem show jakich mało. PR na miarę Zielonej Wyspy. Jednak krótko potem wybuchła bomba. LOT bankrutem. Wyciąga do państwa rękę po dotacje, bagatela, MILIARD złotych. Na początek! Co się okazuje? LOT od czterech lat bankrutuje, przynosi straty. Kilkaset (100-200?) milionów złotych rocznie! Spółka Skarbu Państwa od kilku lat topi, marnuje, wyrzuca w błoto NASZE pieniądze. Na kwoty, przy których Amber Gold to pikuś. Maluteńki pikuś. Żeby przetrwać LOT prosi rząd o miliard złotych. W zasadzie jest to ukryte ultimatum „Musicie dać, bo padniemy”. 
      Pytanie skąd rząd ma wysupłać miliard złotych? Oczywiście z podatków, czyli naszych, moich i Twoich pieniędzy. Ktoś wyliczył, ze na podatnika to wyjdzie średnio 3000 złotych. I tu wychodzi cały absurd oraz fałsz tej sytuacji. Czy chcesz podatniku dać swoje pieniądze na firmę bankruta? Możesz nie chcieć, lecz jeśli rząd da to i tak jakby wyjął Ci z kieszeni 3000 złotych. Spytasz: jak to wyjął? Oczywiście masz racje, bo fizycznie nikt Ci reki do kieszeni nie włożył ani nie uszczuplił konta. Jednak ten miliard mógł pójść na szkoły, drogi albo na łatanie dziury budżetowej, która to właśnie łata nasz rząd podnosząc podatki.

      Pytanie co robiły służby specjalne jak w LOT-cie co roku znikały setki milionów już nie do odzyskania? Przy Amber Gold nie minęły dwa miesiące i już firmy nie ma.

      Pytanie gdzie był premier i minister skarbu? Przecież LOT to w zasadzie „ich” firma.

      Pytanie za co cały zarząd i rada pobierali wynagrodzenie po kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie? Pieniądze szły z naszych podatków dla tego grona wzajemnej adoracji a ich obowiązkiem było takie zarządzanie spółka by przynosiła zysk.

      Pytanie dlaczego nikt z zarządu LOT nie wylądował w areszcie tak jak Plichta? Przecież skala defraudacji była znacznie większa i dotyczyła wszystkich podatników.

      Pytanie dlaczego rząd się zgodził wesprzeć czyli dać takie ogromne pieniądze dla LOT? Odpowiedz oczywista – ratujemy setki, jeśli nie tysiące miejsc pracy. Jednak zastanówmy się trochę i wyobraźmy sobie pewna rzecz. Otóż pani Krysia prowadząca osiedlowy spożywczak, w którym pracuje pięć osób ledwo wiąże koniec z końcem. Wiadomo, ciężkie czasy. Od jakiegoś czasu jest pod kreską. Postanawia wiec pójść do pana premiera by dał jej dwieście tysięcy złotych na przetrwanie. W końcu LOT dostał. Czy premier jej da? Śmiem wątpić. W końcu nie można porównywać LOTu i spożywczaka pani Krysi. Tu pięć osób, a tam dwa tysiące. Pani Krysi nie pozostaje nic innego jak żebrać w bankach o kolejny kredyt, który może dostanie. 
      Jest tu jednak pewna rzecz, na która warto zwrócić uwagę. Takich spożywczaków jak pani Krysi zamknęło się w 2012 roku ponad cztery tysiące. Nawet jeśli pracowało w każdym piec osób to mówimy o utracie pracy przez 20,000 osób. To znacznie więcej niż zatrudnia LOT. I nawet jeśli każdy z tych sklepików dostałby w prezencie od premiera po dwieście tysięcy złotych to i tak by wyszło osiemset milionów, czyli mniej niż dostał sam LOT.

      Jedyna wspólna rzecz jaka łączy dwie opisane tutaj firmy to litery w ich nazwach. Reszta to dwa światy. Do którego trzeba należeć by żyło się lepiej?


„Money talks and bullshit walks” jak mawiał Danny de Vito do swojego brata bliźniaka Arnolda. Coś w tym jest.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz